
- Chcieliśmy pokazać im coś, czego, zdaje się, nie widzą od wielu lat - mówi Patrycja z GPO. - Wiesław W. naraża urząd na koszty. Choć ma orzeczenie o niepoczytalności, nikt nie potrafi wyegzekwować zamknięcia go w zakładzie psychiatrycznym. Każdy wie, kto wypisuje bohomazy, wszyscy wiedzą, gdzie mieszka, ale nikt nie potrafi pociągnąć go do odpowiedzialności lub odizolować od ludzi. To bardziej chore niż bazgroły Wiesława W.
Urzędnicy nie chcieli spojrzeć na zdjęcia budynków pokrytych bazgrołami. Ze spuszczonym wzrokiem wychodzili z urzędu i szybkim krokiem uciekali na ulicę Piotrkowską.
M. Bereszczyński - POLSKA Dziennik Łódzki


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz